wtorek, 27 lipca 2010

Jadąc (motorem) do Babadag

Ruszamy w trasę, tym razem motorem do Rumunii. To pierwsza wycieczka motocyklowa, nie wiemy czego się spodziewać. Udało się spakować w kufer centralny, dwie sakwy boczne i tankbag, czyli torbę na bak. A, jeszcze namiot przytroczony do kufra.

Pierwsze dwieście kilometrów idealne, trasa pusta, droga równa jak stół. W mijanym markecie dokupujemy zapas trytytek na wszelki wypadek. Pod Rzeszowem zaczynają się schody. Zaczyna padać, po pewnym czasie leje już porządnie. Zakładamy żółte kombinezony, w których wyglądamy jak zespół ratownictwa chemicznego. Nie obejmują stóp i dłoni, więc zanim znajdziemy miejsce na obiad, mamy przemoczone buty i rękawice. Nie przestaje padać, więc do Dukli dojeżdżamy w deszczu. (Tu wchodzi trzygodzinna przerwa na suszenie rzeczy pożyczoną suszarką). Wieczorem ruszamy w poszukiwaniu Stasiuka. Znajdujemy jedyny czynny bar, którego dwudziestu pijanych klientów przerywa rozmowy, kiedy wchodzimy. Ani śladu Stasiuka.

Nazajutrz rano wycieczka do Krosna do najbliższego sklepu motocyklowego po gumowe pokrowce na buty (kto mógł przypuszczać, że taki produkt w ogóle istnieje). Potem śmigamy przez Słowację i zatrzymujemy się na tankowanie na Węgrzech. Dochodzi nas swąd spalenizny i okazuje się, że tłumik przypalił jedną z sakw wraz z zapasem brudnej bielizny. Po naprawie power tape'm zjeżdżamy z głównej trasy i powoli jedziemy przez winnice Tokaju. Wzgórza winorośli, domki hobbitów czyli piwniczki na wino, małe senne miasteczka. Na noc zostajemy w Tokaju. Wieczorem testujemy różne tokaje, najlepiej wypada 'cuve'.

Rano pada. Droga w stronę Rumunii jest tłoczna. Na granicy okazuje się, że jedna z sakw utrąciła kierunkowskaz. Udaje się naprawić, ale nasza cierpliwość do osprzętu jest na wyczerpaniu. Po drodze do Cluj mijamy malownicze zielone wzgórza ze stadami owiec. W jednym z miast straszą kilkupiętrowe, zdobione wieżyczkami i blaszanymi kwiatkami, niedokończone cygańskie pałace. W Cluj zaczepiamy dziewczynę, która woła swojego chłopaka motocyklistę i prowadzą nas do zaprzyjaźnionego hotelu. Wieczór to pierwszy test rumuńskiej kuchni, dowiadujemy się czemu nie jest ona tak popularna w świecie jak inne.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...