środa, 6 maja 2009

Zeby dinozaura

W hotelu w Agadez jedynym gosciem jest Amerykanin. Ma na imie Ken i mieszka w Kaliforni, ale poza tym jest zaprzeczeniem stereotypu - raczej niesmialy, zjezdzil kawal swiata i ma spora o swiecie wiedze. Pisze scenariusze, teraz pracuje nad historia polskiego zolnierza, ktory uciekl na Zachod i tam walczyl w roznych armiach. Nastepnego dnia razem negocjujemy warunki wycieczki na wielbladach, ale w zwiazku z blokada wojskowa i brakiem turystow ceny sa zaporowe.

Agadez ma podobna historie jak Timbuktu, miasto na trasie niegdys ogromnych karawan, liczacych nawet 20 tysiecy wielbladow. Ale w przeciwienstwie do Timbuktu nadal jest na uczeszczanej trasie, wiec jest tu wiecej zycia. Nawet w ciagu dnia, kiedy rozsadny czlowiek spi.

Nastepnego dnia wybieram sie na spotkanie z premierem. Przyjezdza agitowac przed zblizajacymi sie wyborami. Na jego powitanie Tuaregowie formuja szpaler kilkudziesieciu wojownikow na wielbladach i wojowniczek na osiolkach. Czekam godzine, ale premier sie spoznia, wiec jade zwiedzac dalej. Odwiedzam targ wielbladow i gigantycznych krow. Za dobrego wielblada trzeba dac okolo tysiaca euro. Potem wspinam sie na gliniany minaret Wielkiego Meczetu, skad widac cale miasto. W pamiatkarni mozna kupic zeby dinozaura, okolice Agadez slyna z wielu pozostalosci po nich. W muzeum w Niamey sa trzy kompletne szkielety. Ken, ktory skonczyl geologie, twierdzi, ze zeby moga byc prawdziwe. Wieczorem jestesmy zaproszeni na kolacje tuareska, czyli kuskus z baranem i szaszlykami. Nasz gospodarz, znany miejscowy przewodnik opowiada o mozliwosci zabrania sie z karawana przez pustynie Tenere, 20 dni w jedna strone. To droga impreza i bedzie dostepna, jak sytuacja sie troche ustabilizuje.

Wracam do Niamey, odwiedzam muzeum, potezne szkielety dinozaurow budza respekt. Czescia muzeum jest zoo. Ledwo zywe z goraca zwierzeta leza w ciasnych klatkach. Potem probuje wyplacic pieniadze z bankomatu, ale okazuje sie, ze wszystkie z napisem visa obsluguja tylko miejscowe karty. W calym miescie jest jeden, malutki, ukryty bankomat dziwnego banku, ktory obsluguje europejskie karty. Jade tam razem z Philippe'm, sprzedawca samolotow i helikopterow z Luksemburga. Zapraszam go na piwo do Grand Hotelu. Opowiada o handlowaniu z afrykanskimi rzadami. W Nigrze negocjuje od siedmiu lat. Mowi o ludziach pracujacych wprzy wydobyciu ropy w Nigerii. Mieszkaja w scisle strzezonych, zamknietych obozach, z ktorych nie wychodza. Ale zarabiaja dwa tysiace euro dziennie.

Wieczorem w koncu spotykam sie z Pawlem, z ktorym umawialismy sie bezskutecznie od dwoch tygodni. Przeprasza, ale ostatnie kilka dni spedzil w wiezieniu w Niamey...

4 komentarze:

  1. P i o w r a c a ! ! ! :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. I co ja teraz bedę czytać w pracy? Czekamy na foto:)
    No i co z tym Pawłem? Za co siedział? Jak był traktowany?

    OdpowiedzUsuń
  3. Co prawda to prawda! Pio, nie wiem jak z tego wybrniesz.. albo jakiś pamiętnik nam tu prowadź, albo pisz o planowanych wyjazdach, albo podrzucaj codziennie po 2 zdjęcia, opisuj jakiś serial..
    Nie możesz teraz nas (czytelników) tak zostawić! ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. ... albo niech ktos inny pojedzie i postara sie dorównac Pio! Kto na ochotnika...?

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...