wtorek, 7 kwietnia 2009

u Dogonow

Ostatni dzien trekingu to wizyta w Sangha u rodziny Secka. Typowa niedziela wyglada tak, ze wszyscy leza caly dzien w cieniu. Tylko jedna z zon sie kreci i gotuje obiad. Ojciec Secka ma cztery zony, jest czlowiekiem zamoznym. Po poludniu wiadamy na motor i wracamy do Bandiagary. Ucieka nam autobus, wiec czekamy na okazje. Pojawia sie zapchany pick up jadacy od granicy z Burkina. W nocy stajemy na kontroli policyjnej i zaczyna sie szukanie kontrabandy. W blasku ksiezyca i ciszy rozpakowujemy caly samochod. Dokola na matach spia cale rodziny sprzedawcow wszystkiego. Policja nic nie znajduje i jedziemy dalej. Dojezdzamy w nocy, obrazony portier wpuszcza mnie do hotelu.

Nastepny dzien to poniedzialek, dzien targu w Djenne, miasteczku z najstarszym glinianym meczetem swiata. W busie spotykam trojke Polakow, para i ich polski pilot. Maja tez miejscowego przewodnika. Wycieczke kupili w biurze w Polsce. Ich trasa jest bardzo podobna do mojej, wlasciwie nie wiem, po co im ta cala obsluga. W Djenne meczet jest imponujacy a targ rzeczywiscie kolorowy, ale upal wygania nas do restauracji na piwo. Potem jest drugie piwo i wlasciwie trzeba wracac.

Dzis od rana siedze na basenie w hotelu Ya Pas De Probleme, gdzie bez problemu wbilem sie na tak zwany krzywy ryj. Po poludniu wsiadam do zdezelowanego autobusu do Burkina Faso.

1 komentarz:

  1. W Burkina żyje sporo katolików, więc może na jakąś święconkę się załapiesz:) Wesołych Świąt!

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...