wtorek, 24 marca 2009

Conakry welcome to

Kolejny dzien to podroz do Conakry, ktora trwa caly dzien. Pod wieczor dojezdzamy do miasta, choc nie widac ze to miasto - po prostu robi sie coraz wiecej ludzi. Przez dwie godziny rozwozimy pasazerow po miescie i caly cwas nie widac jakiejs konkretniejszej zabudowy. Sciemnia sie, a tu po zmroku lepiej sie nie poruszac - wojsko rozstawia kontrole i zada lapowek. W koncu dojezdzamy do jakiegos dworca, dogaduje taksowke. Chlopak prowadzi mnie do nieoznakowanego samochodu, jak ruszamy dosiada sie jeszcze dwoch jego kolegow nie wiadomo po co. Jedziemy przez cos bardziej miejskiego, staram sie zorientowac czy w dobrym kierunku. Chlopaki nie wiedza gdzie jest moj hotel, jak pytaja na ulicy to kazdy przyspiesza kroku. W koncu znajdujemy, ale okazuje sie ze potrzebna jest wczesniejsza rezerwacja. A to jest jedyna tania opcja w centrum, reszta jest na przedmiesciach, kilometry dalej. Udaje mi sie przekonac obsluge, mam pokoj. Jeszcze street food na kolacje i (wreszcie) zimne piwo i wystarczy wrazen na dzis.

Ogolnie Conakry to niezly chaos, prawdziwie afrykanskie duze miasto. Nie porzadkuje go obecnosc mnostwa wojska i policji. Wojsko jest teraz u wladzy, poniewaz zmarl prezydent i do czasu wyborow, czyli do grudnia, prezydentem jest general. Mialem z nimi stycznosc juz po drodze w trakcie kontroli - wyjatkowo chamscy i nieprzyjemni, wlasciwie pierwsi niemili ludzie tu spotkani. Z kolei policji nikt nie szanuje, a moje doswiadczenia sa rozne - wczoraj jeden wzial mnie za reke i przeprowadzil przez ulice jak przedszkolaka, a dzis inny podszedl i chcial kase. Mowi ze na kawe potrzebuje. Chcial ok 2 euro, dalem mu 20 centow i poszedlem.

Ale za to w ciagu dwoch dni udalo mi sie zalatwic wizy do 5 krajow, wiec nie bede musial siedziec w innych stolicach. Elegancka pani w sekretariacie ambasady Cote d'Ivoire ze zlotym telefonem tez chciala lapowke, pokazujac ze nie ma co jesc. Dziwne to, nie spelnilem jej prosby.

Wczoraj widzialem sie z Drame - kolejny kontakt Malika i dawny student UW. Stara sie o prace dyplomaty, na razie nie pracuje. Niesamowite jest jak oni wspominaja polska kuchnie - bigos, golonka, kielbasa - Drame dalby duzo za takie frykasy. Kilka niezlych historii z zycia studenckiego. Jak kolega go zabral na wies, gdzie nauczyl sie doic krowe i prowadzic traktor.
W Gwinei zycie jest ciezkie, mimo ze kraj ma mnostwo bogactw, zyzna ziemie i atrakcje turystyczne. Przecietna placa to 50 euro, a po studiach, w stolicy mozna zarobic do 100 euro. Puszka coli kosztuje prawie 1 euro, czyli tak, jakby u nas sie zarabialo 100 PLN.

Jutro ruszam do Mali, przede mna jakies 20 godzin podrozy peugeot taxi.

5 komentarzy:

  1. Laski tam mają ładne, czy same wielkie, pulchne królowe? :-)
    Czujesz sie tam nadal biały, czy juz sie przyzwyczaiłeś, ze się na Ciebie gapią?

    OdpowiedzUsuń
  2. Co za ulga i radość, że piszesz! Przy wodospadzie nie było żadnych zwierząt? I dlaczego nie nabrałeś wody na powrót? Taka wypływająca bezpośrednio z ziemi chyba jest bezpieczna?

    OdpowiedzUsuń
  3. W Trójce właśnie leci muzyka z kolonii francuskich (afrykańskich):))

    OdpowiedzUsuń
  4. Tomasz: to sa najbiedniejsze kraje swiata, pulchne tylko w duzych miastach i duzych samochodach; a laski bywaja niezle, niektore sa tez bardzo bezposrednie, podchodza i mowia: podobasz mi sie, nie zepsuj tego;)
    matkakrystyna: miejscowej wody jeszcze nie tykam, ale zaraz bede musial sie przestawic, na pustyni nie ma butelkowanej. A ze zwierzat to glownie wystepuja krowy, kozy, kury, kaczki i droga na Ostroleke - zadnej egzotyki

    OdpowiedzUsuń
  5. Machnij jakas fotke, cobysmy wiedzieli, ze tam jestes, a nie nadajesz z "drogi na Ostroleke".

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...