niedziela, 15 marca 2009

Stuck in Senegal

Z Dakaru pojechalem do Tambacoundy, gdzie przyjal mnie Mandi - miejscowy kandydat na mera z partii Malika. Dojechalem pozno, pojechalismy do niego do domu. Tu juz warunki mocno skromne - dom parterowy, wchodzi sie z podworka od razu do malutkich pokoi, a pokoje nie sa zamykane, wiec jakby prosto z ulicy a dzielnica niezbyt ciekawa. Dostalem najlepszy pokoj i wielkie lozko, ale jak sie pozniej okazalo nie do wlasnej dyspozycji... Wzialem prysznic - czyli dostalem wiadro wody i zostalem skierowany do kibla. Potem pojechalismy na kolacje - byl piatek wieczor, wiec wszyscy pijani. Poznalem innych kandydatow i dostalismy w gazecie bardzo dobre grillowane baranie zeberka. Mandi jest muzykiem, pisze poezje i ja spiewa. Po dwoch piwach stwierdzil, ze chetnie by sie ze mna zabral, tylko nie ma kasy. Jakbym mial dla niego kase, to chyba by sobie darowal wybory na mera... Wracalismy o trzeciej w nocy na piechote przez miasto, ktore spokojnie moze konkurowac z Kiszyniowem w konkursie na najbrzydsze miasto swiata. Mandi juz mocno wciety, czulem sie dosc nieswojo. Po nocy spedzonej co prawda na wielkim lozku, ale z bratem Mandiego stwierdzilem ze jade dalej mimo, ze Mandi zapraszal mnie na swoja konferencje prasowa.

Pojechalem do Kedougou, zeby stad przedostac sie do Gwinei. Spotkany Hiszpan bardzo zachwalal miasteczko Mali Ville juz w Gwinei jako baze do wypadow. Od razu skierowalem sie do Landcruisera, ktory tam jedzie. Byla sobota, kolo drugiej po poludniu, mielismy ruszyc do wieczora. W tej chwili jest niedziela, kolo piatej i jeszcze brakuje dwoch osob do kompletu 12 osob. Jesli do wieczora nie przyjda, to zaplace za ich bilety, zeby nie spedzac tu kolejnej nocy. Chociaz ta nie byla zla, trafilem do hotelu dla francuskich mysliwych. Na obiad wzialem guzca, a obok byla informacja, ze pierwszy ustrzelony guziec kosztuje 60 euro. Stwierdzilem, ze moze zostane zapolowac, poszedlem do patrona, okazalo sie ze dzien polowania to kolejne 200 euro, a ze nie mam zezwolenia, to jest do zalatwienia, ale za kolejne 200. Maybe next time.

5 komentarzy:

  1. Brakuje mi najwazniejszej informacji jak smakuje dzika afrykanska swinia?

    OdpowiedzUsuń
  2. No cześć, sam tam podróżujesz?

    barT

    OdpowiedzUsuń
  3. Oh, wiadomo że z gazetki najsmaczniejsze. I zaliczyłeś guźca! Jesteś o jedną dziczyznę do przodu w porównaniu ze współucztującymi w Carnivore... Nie mówiąc o kilku krajach afrykańskich:) Bon voyage i ja bym chciała zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń
  4. a jak z bialymi ludzmi-turystami, oprocz jednego Hiszpana byli jacys inni?

    OdpowiedzUsuń
  5. Rumi: Guziec bardzo dobry, delikatne, lekko dzikie mieso.
    bart: Podrozuje sam, jesli nie liczyc dwudziestoosobowej grupy dzieci, ktora mi wszedzie towarzyszy:)
    m: turystow tu nie ma, na razie w gwinei spotkalem kilku wolontariuszy, jedna travelerke z japonii i dwojke starszych francuzow wlasna terenowka

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...